czwartek, 21 lipca 2011

Ołówkowa sukienka ślubna

Fason ołówkowy nosi taką nazwę, ponieważ jego kształt jest długi i szczupły. Charakteryzuje się przede wszystkim dopasowaniem do sylwetki kobiety oraz długością, która w zależności od wzrostu kobiety sięga tuż nad kolana albo tuż pod nie. Sukienka podkreśla biodra oraz wcięcie w talii. Najczęściej na tylnym szwie znajduje się dość długie rozcięcie, aby sukienka nie krępowała ruchów. Sukienka ta najlepiej prezentuje się noszona z wysokimi obcasami, aby kreacji dodać większego szyku rodem z lat 50-tych można pokusić się o pończochy ze szwem. Optycznie wydłuża to łydki, tym samym całą nogę.



Dla kogo jest taka sukienka? Niestety nie każda kobieta może sobie pozwolić na ubranie sukienki w tym fasonie. Przede wszystkim sukienka może podkreślić okrągły brzuszek, dlatego panie z tym mankamentem powinny unikać sukienek ołówkowych. Także panie z grubszymi łydkami i kostkami nie powinny sięgać po ten fason, ponieważ może on optycznie pogrubić nogi.

Plusem takiej sukienki jest optyczna moc wydłużania sylwetki, jeśli będzie się kończyła na kolanie i będzie noszona z wysokimi obcasami pięknie wydłuży nogi jak i całą  sylwetkę. Sukienka ta jest lepsza dla kobiecych kształtów (duży biust, wąska talia, pełne biodra, okrągła pupa), na chudej sylwetce o niewielkich wypukłościach może się źle układać, podkreślać płaską pupę i uwydatniać kościstość.

Ja zdecydowałam się na fason ołówkowy, ponieważ na co dzień podkreślam swoje kobiece kształty. Dobrze się czuję w takich sukienkach, mam nimi wypełnioną szafę. Nie wyobrażałam sobie innej możliwości. Moja sukienka kończy się na środku kolana, świetnie podkreśla zaokrągloną pupę. Wybrałam wersję bez ramiączek z prostą linią dekoltu, która jest dobra dla kobiet o dużym, ale nie bardzo dużym biuście.


Więcej o mojej sukience: Sukienka ślubna

środa, 20 lipca 2011

Obrączki.

Moja prababcia Marianna przez wiele lat pracowała w USA, gdzie wzbogaciła się na prowadzeniu domu właścicielom sklepów Walmart w stanie Iowa. Kiedy postanowiła powrócić do Polski nie miała możliwości, aby przewieźć pieniądze przez granicę, więc niemal wszystko co miała zamieniła na biżuterię. Wiadomo... dolar to tylko papier, a złoto wszędzie jest złotem.

Na moje 3 urodziny babcia obdarowała mnie ( a raczej moich rodziców) grubą obrączką z żółtego złota z życzeniem, aby było to złoto, z którego w przyszłości zostaną wykonane moje obrączki ślubne. Minęło 19 lat i obrączka zamieniła się w dwie ślubne, które 10 września włożymy sobie na serdeczne palce.

Biżuteria została wykonane ręcznie na wzór obrączek moich rodziców. Prosty wzór, bez żadnych grawerów, żłobień i kamieni. Proste i klasyczne. 

Obrączki wykonał Krzysztof Wójcik z Pracowni Złotniczej przy ul. Mickiewicza 105 (obok Ryneczku Pogodno) w Szczecinie.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Protokół przedślubny.

Stało się! Teraz to już prawie nie ma odwrotu. W miniony weekend wybraliśmy się z narzeczonym do biura parafialnego kościoła, w którym weźmiemy ślub, a raczej na wieki zostaniemy połączeni sakramentem małżeństwa w obliczu Boga...

Klika dni wcześniej mój narzeczony zadzwonił, aby umówić się z księdzem na spisanie protokołu. W większych parafiach lepiej to zrobić, bo może nie być proboszcza i nie będzie komu protokołu podpisać. My trafiliśmy na księdza, który zastępuje proboszcza. Przyjechaliśmy chwilkę spóźnieni i od razu wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z księdzem z krwi i kości, który dość poważnie (ale i rozważnie!) podchodzi do swojej roli. 

Zdecydowaliśmy się na ślub kościelny nie dla pięknej sukni z 3 metrowym trenem, nie dla marszu Mendelsona, nie dla sztucznych wzruszeń i echa płaczu w kościelnych wnętrzach. Podchodzimy do tego jak to mistycznego momentu. Chcemy nadać temu wydarzeniu czegoś więcej niż tylko wymiar cywilnoprawny. Jak większość młodych par nie spełniamy kryteriów katolickiego narzeczeństwa. 

Przy spisywaniu protokołu należy mieć przygotowanych kilka dokumentów: dowody osobiste narzeczonych, trzy zaświadczenia stwierdzające brak okoliczności wyłączających zawarcie małżeństwa, dane świadków (nazwisko, data urodzenia, adres), świadectwo chrztu z poświadczeniem o przyjęciu sakramentu bierzmowania oraz zaświadczenie o naukach przedślubnych. My musieliśmy mieć tzw. licencję. Załatwiliśmy ją w parafii narzeczonego. Taka licencja pozwala pobrać się innej parafii. 

Po tym jak ksiądz wypełnił wszystkie niezbędne rubryczki w protokole przedmałżeńskim urządził nam 'quiz'. Najpierw na pytania odpowiadałam ja, później mój narzeczony. Warto wcześniej przedyskutować kwestie, które będą poruszane podczas spisywania takiego protokołu. Pytania nie są zaskakujące i dotyczą głównie życia katolickiego, chęci wychowania dzieci w wierze, przeciwwskazań fizycznych i psychicznych do zawarcia związku małżeńskiego, spokrewnienia i spowinowacenia.


Ksiądz oczywiście był niepocieszony, gdy powiedzieliśmy, że mieszkamy w jednym mieszkaniu, ba! w jednym pokoju. Powiedzieliśmy mu po prostu, że czynsze w Berlinie są za drogie i mieszkamy pod jednym dachem. Jakoś to przełknął. Nie wyobrażam sobie, żeby kłamać w takiej prozaicznej sprawie. Księża chyba wiedzą, że większość młodych par mieszka razem. Poza tym całkiem sporo ma dzieci. I co wtedy? Śmieszne jest trochę te przestarzałe podejście do sprawy. Uważam, że jesteśmy bardzo dobrą parą i dla wielu moglibyśmy być przykładem jak dobrze i godnie żyć w związku. Ale to przecież nie ma znaczenia, bo mieszkamy razem...

Na do widzenia dostaliśmy zapowiedzi, które musimy dostarczyć do naszych parafii. W sumie to aż trzy! Moja rodzinna we wsi Dołuje, rodzinna parafia narzeczonego w centrum Szczecina oraz kościół Polskiej Misji Katolickiej w Berlinie. Po dwóch tygodniach takie zapowiedzi się odbiera i zawozi z powrotem do kościoła, w którym bierzemy ślub.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...