środa, 18 stycznia 2012

Jesteś szalona... czyli o weselnej muzyce.

"Jesteś szalona!" słyszałam, gdy mówiłam, że na moim weselu nie będzie orkiestry i wodzireja. Wiedziałam, że nikt mnie nie zmusi do dyszącego pana za keyboardem czy piszczącej blondynki w kusej spódniczce. Nie było na mnie sposobu, nie dałam się przekonać, że wesele bez wodzireja i genialnej kapeli po prostu nie może się udać. Wyszłam jednak z założenia, że jesteśmy dorosłymi ludźmi i nikt nie będzie nam mówił, co i kiedy mamy robić. Niestety zbyt często byłam świadkiem żenujących zabaw, picia wódki na czas, przetaczania przez męskie nogawki jajek czy macania kolan kobiet. I również niestety zbyt wiele beznadziejnych kapel weselnych słyszałam, aby zdecydować się, że któraś zagra na moim weselu.

Jak mogłam się nie skusić?

(Sądzę, że Till Lindemann nie zgodziłby się zagrać z zespołem na moim weselu...)

Co więc zrobiłam? Czy goście siedzieli w ciszy i jedyną muzyką było stukanie sztućców o porcelanę? Nie! Jakiś rok przed ślubem zebrałam grupę przyjaciół, która miała się pojawić na weselu i poprosiłam ich, aby we wskazanym przeze mnie miejscu w internecie (założyłam prywatną grupę na Facebooku) wklejali linki do piosenek, do których chcieliby tańczyć na moim weselu. Nic prostszego. Przez kilka miesięcy zebrał się pokaźny zbiór utworów, zarówno klasyki jak Elvis czy Michael Jackson i Marek Grechuta i Breakout, ale też najnowsze hity jak Duffy czy Amy Winehouse. Było też mnóstwo piosenek ze ścieżek dźwiękowych np. Pulp Fiction oraz polskich hitów np. zespołu Kult czy Maanam. "Do kotleta" słuchaliśmy mocno wyciszonego jazzu albo innej nieangażującej muzyki. No tak, ale nie powiedziałam najważniejszej rzeczy. Przecież muzyka nie puszczała się sama.

Djska loża szyderców...
Poprosiłam mojego dobrego kolegę, który zna mój i mojego męża gust muzyczny, aby został DJ na naszym ślubie. Na co dzień gra w poznańskim klubie Dragon, wcześniej grywał w szczecińskim Hormonie. Pomagał mu DJ z tego drugiego klubu właśnie i muszę stwierdzić, że nawet teraz po kilku miesiącach, kiedy przypomnę sobie nasze szaleństwo na parkiecie uśmiech sam mi się ciśnie na usta.


Bez cienia przemądrzałości mogę powiedzieć, że wszyscy bawili się świetnie. Moje obawy, że goście nie będą wiedzieć co ze sobą zrobić, kiedy nie będzie wodzireja, wymyślającego idiotyczne zabawy, szybko poszły w niepamięć. Ciężko było zejść z parkietu i skosztować pyszności ze szwedzkiego stołu. Hit za hitem sprawił, że nawet nietańczący tatusiowie i wiekowe ciotki wylegli na parkiet. Ja natomiast najmilej będę wspominała moment, kiedy już niemal wszyscy goście rozjechali się do domów i zostali najwytrwalsi. DJ miał specjalnie przygotowaną przeze mnie piosenkę z dedykacją dla świeżo poślubionego męża "Unforgiven" Metallici. Rozpuściłam mojego misternego koka i tańczyłam...


poniedziałek, 2 stycznia 2012

Jesteśmy sławni!

Może trochę przesadzam, ale chciałam się pochwalić! O moim ślubie napisał zachodniopomorski magazyn ślubny Ś jak Ślub.



Jeśli ktoś z Was ma ochotę zajrzeć do magazynu to polecam stronę 30. 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...